6.08.2017

Zachowanie wobec rzeczy niezwykłych
Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». 
Mt 17, 2-4
W obliczu rzeczy, których nigdy nie doświadczyliśmy nie wiemy jak się zachować. Czasem pleciemy rzeczy bezsensowne – tak jak Piotr, który chciał rozbijać namioty dla Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Czasem dostajemy słowotoku i drżącym głosem opowiadamy innym o tym wydarzeniu, którego byliśmy świadkami.
Jakikolwiek by nie był sposób naszej reakcji, to ważne, że cokolwiek czujemy. Że nie przechodzimy obojętnie wobec wielkich rzeczy.
Starajmy się by nasz entuzjazm nie opadł, byśmy potrafili odgonić wątpliwości, jeśli takie nadejdą.
Sama doświadczyłam szczególnej bliskości z Bogiem, ze wspólnotą, gdy byłam pierwszy raz na tzw. Mszy o uzdrowienie. Czułam, że wszyscy ludzie wokół mnie, choć są różni to łączy ich Bóg. I czuć, że wszyscy są naprawdę skupieni na Bogu, na modlitwie. Jest to zupełnie inna atmosfera niż normalnie na Mszy świętej.
Gdy wróciłam do domu opowiadałam o tym, co się działo, mój głos był pełen emocji. Choć oczywiście widziałam to co się dzieje i nie do końca mogę to pojąć czy uwierzyć w to. Trudne dla mnie było „padnięcie w Duchu Świętym” – czemu ci wszyscy ludzie padają jak muchy.
Potem poszłam drugi raz i już nie czułam tej atmosfery. Widziałam ludzi, którzy zajmują miejsca, nie chcą się przesunąć w ławkach, już nie są tacy mili i przyjaźni jak wcześniej. Ta cała wspólnotowość zaczęła mnie „dusić”, gdy miałam obcej osobie powiedzieć intencję, z którą przychodzę. To była dla mnie katorga.
Pierwsza Msza zostanie zawsze w mojej pamięci, jako niedościgniony wzór. Pokazała, że można inaczej przeżywać wspólnotowość. Druga była zderzeniem z niemiłą rzeczywistością – że nie wszyscy ludzie są tacy mili, że wszyscy jesteśmy grzesznikami.
Ja straciłam entuzjazm dla tych Mszy „uzdrawiających”, czuję wątpliwości co do niektórych aspektów tego „spotkania”. Nie jestem fanką takiej formy duchowości. Ale chciałabym jeszcze kiedyś poczuć taką bliską relację z ludźmi zebranymi w kościele, jak wtedy czułam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie wbrew Bogu

Słowa pewności

9.11.2017