Samotność

Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz? Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie wysłuchujesz. 
Ha 1,2


To wołanie idealnie oddaje moją sytuację. Też wołam do Boga, a On nie wysłuchuje. Tyle lat już kieruje do Niego prośbę, czasem z większą, czasem z mniejszą nadzieją na bycie wysłuchanym. Przecież stworzył Bóg człowieka: stworzył go jako mężczyznę i niewiastę. I pierwszym podstawowym powołaniem człowieka jest powołanie do małżeństwa. 
Tyle lat czekam na to by kogoś spotkać, by zbudować relację i stworzyć związek. 

Gdy wczoraj czytałam ten tekst dzisiejszej liturgii słowa poczułam, że najwyższy czas coś zrobić. Albo zacząć szukać w Internecie, albo pogodzić się z samotnością i zacząć kochać to życie, które mam. 
Potrzebowałam słowa pokrzepienia. W takiej sytuacji poza Pismem Świętym czytam literaturę chrześcijańską: o. Adama Szustaka, Sheilę Walsh. Ale wczoraj stwierdziłam, że sięgnę po ks. Jana Twardowskiego. 
I na jaki wiersz trafiłam? "Bliscy i oddaleni" z 1977, 1979 r. I najważniejszy fragment tego wiersza dla mnie: 
"miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek"


I pod tym wersem mój dopisek z 2010 r.(!): "nie rozpaczaj, że jesteś samotna, bo tak ma po prostu być"

Trzeba pogodzić się z tym, że będę wieść życie samotne. Muszę ogarnąć to wszystko, zacząć szukać mieszkania i zacząć żyć wreszcie samodzielnie, bez polegania na drugiej osobie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie wbrew Bogu

Słowa pewności

9.11.2017