Posty

Gdzie dziś są wiara, nadzieja i miłość?

Obraz
  Zawsze dziękujemy Bogu (...) pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym, Jezusie Chrystusie.   1 Tes 1, 2-3  Wiara, nadzieja, miłość...  Wydawać by się mogło, że to takie słowa, które spowszedniały, że niewiele już znaczą.  Ale tylko wiara w Boga, nadzieja, że będzie lepiej i miłość do Boga i drugiej osoby sprawiają, że człowiek się nie poddaje, nie upada na duchu, tylko chce się podnosić z grzechów i z "beznadziejnej" sytuacji, w której się znalazł.  Czemu słowo "beznadziejna" w cudzysłowie? Bo dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna, zawsze w sobie ma nadzieję zbawienia. Więc nawet jeśli tu nam coś nie wychodzi czy nie idzie po naszej myśli to zawsze pomyślmy o tym, że w Niebie będziemy spełnieni.  Czy to przygnębiająca myśl, że dopiero po śmierci będziemy mieć spokój od problemów?  Myślę, że początkowo tak może być, ale kiedy zawierzymy Bogu nasze życie, zaufamy Mu w pełni to zob

Kilka słów o miłości...

Dawno już nic tu nie napisałam... Mam wrażenie, że prowadzenie bloga umarło jakoś śmiercią naturalną. W ogóle o tym nie pamiętałam, żeby dodawać posty. Nawet jeśli miałam świadomość, że nikt tego nie czyta, to przecież miałam to robić przede wszystkim dla siebie, żeby lepiej się zagłębiać w czytania liturgiczne. Ale jak to już u mnie jest mam słomiany zapał - chęci początkowo u mnie nie brakuje, ale potem niestety wygrywa lenistwo. Wiele się u mnie zmieniło w życiu. Spotkało mnie wiele dobra od ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze. Mogłam lepiej zrozumieć siebie. I wreszcie po tylu latach czekania Bóg obdarzył mnie łaską miłości - spotkałam mężczyznę, z którym chcę iść przez życie i razem doprowadzić się do zbawienia. Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha zadawać będziecie śmierć popędom ciała – będziecie żyli. Rz 8, 12-13  Kiedy wczoraj

Wytrwałość...

Obraz
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać  Łk 18, 1  Modlić się i nie ustawać...  Niby takie proste, a takie trudne.  Człowiek już taki jest, że jeśli nie widzi efektu swojej pracy to się zniechęca. To dotyczy także modlitwy - jeśli nie widzi efektu - spełnienia przez Boga jego prośby to przestaje prosić.  Nie, żebym mówiła jakiś ogólny przykład, sama też tak mam... A dziś Jezus podkreśla, że jeśli wytrwamy ten okres próby to zostaniemy wysłuchani.  Nie wszystko dostanie się od razu, na tacy. Na pewne rzeczy trzeba poczekać, trzeba do nich dojrzeć... 

Wdzięczność

Obraz
«Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?»   Łk 17, 17-18  Dziesięciu trędowatych prosiło Jezusa o uzdrowienie. Jezus wysłał ich, by pokazali się kapłanom, czyli by kapłani sprawdzili, czy są oni już zdrowi i czy mogą wrócić do społeczeństwa. W drodze do kapłanów zauważyli, że są zdrowi. 9 z nich szło dalej, by pokazać się kapłanom i by nie być już zamkniętym poza nawias społeczeństwa. Tylko jeden z nich, Samarytanin wrócił do Jezusa by Mu podziękować za uzdrowienie.  Czytając ten tekst oskarżamy tych 9 trędowatych za to, że nie zawrócili, by podziękować, tylko parli naprzód, by jak najszybciej okazać się zdrowym w oczach ludzi.  Ale sami jak postępujemy?  Gdy nasze modlitwy zostają wysłuchane, może nie w tak spektakularny sposób jak byśmy chcieli, to zapominamy o wdzięczności. Idziemy dalej ze swoim życiem, nie oglądamy się za siebie.  Spróbujmy w takiej sytuacji zatrzy

Kto jest moim bliźnim

Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»  Łk 10, 29  Będziesz miłował Pana Boga swego (...), a bliźniego swego jak siebie samego.  Tyle razy mówiliśmy te słowa ucząc się modlitw z Małego Katechizmu i w czasie pacierza.  No właśnie tyle razy je powtarzaliśmy, że stały się wyświechtanym frazesem, niewiele znaczącym w "prawdziwym" życiu.  Nie dość, że zwykle siebie traktujemy ostro, to bliźnich też byśmy tak traktowali. To jeszcze szukamy wymówki, że może nie wszyscy są moimi bliźnimi. Może moim bliźnim dla mnie są członkowie mojej rodziny, moi sąsiedzi. Ale ktoś kogo widzę pierwszy raz w życiu już nie, Pan Żul spod sklepu nie jest dla mnie bliźnim.  Często ze wstrętem patrzymy na takich ludzi, myślimy, że sami sobie zgotowali ten los, sami się zeszmacili. Ale to nas nie zwalnia z szacunku do nich.  "Łatwo powiedzieć". Faktycznie, łatwo powiedzieć. Bo kiedy sama widzę takiego pijaczka czy żula to tylko szukam jakieś uciecz

Samotność

Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz? Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie wysłuchujesz.  Ha 1,2 To wołanie idealnie oddaje moją sytuację. Też wołam do Boga, a On nie wysłuchuje. Tyle lat już kieruje do Niego prośbę, czasem z większą, czasem z mniejszą nadzieją na bycie wysłuchanym. Przecież stworzył Bóg człowieka: stworzył go jako mężczyznę i niewiastę. I pierwszym podstawowym powołaniem człowieka jest powołanie do małżeństwa.  Tyle lat czekam na to by kogoś spotkać, by zbudować relację i stworzyć związek.  Gdy wczoraj czytałam ten tekst dzisiejszej liturgii słowa poczułam, że najwyższy czas coś zrobić. Albo zacząć szukać w Internecie, albo pogodzić się z samotnością i zacząć kochać to życie, które mam.  Potrzebowałam słowa pokrzepienia. W takiej sytuacji poza Pismem Świętym czytam literaturę chrześcijańską: o. Adama Szustaka, Sheilę Walsh. Ale wczoraj stwierdziłam, że sięgnę po ks. Jana Twardowskiego.  I na jaki wiersz trafiłam? "Bliscy i oddaleni&

Takie tam pierdolety

"My wszyscy byliśmy skalani,  a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata" Iz 64,5  Wiem, że to nie jest cytat z dzisiejszych czytań. Ale chciałam wstawić coś co będzie odpowiadało mojemu samopoczuciu.  Czyny jak skrwawiona szmata. U Żydów to coś najgorszego, krew była dla nich nieczysta, sprawiała, że człowiek, który miał z nią kontakt był wyłączony na jakiś czas ze wspólnoty.  A tu autor natchniony pisze, że wszystkie dobre czyny były jak skrwawiona szmata, czyli się nie liczyły, a wręcz stawały się złem.  Ja się czuję jak wymięta szmata. To prawie to samo. Ściera, która nic nie robi. Nie przynosi pożytku. Przez krótki czas dawała z siebie wszystko, a teraz tylko leży i nic nie robi.  Tak właśnie wygląda mój urlop. Nic nie robię. Nic. Nnnniiiccc....  Czasem przychodzi mi myśl, że mogłabym coś porobić, ale po co? Zaraz ktoś to skrytykuje, albo wyśmieje. Lepiej nic nie robić.  W takim teraz jestem nastroju. Mam nadzieję, że się to zmieni. Ale nie na gorsze